Bez tytułu
Komentarze: 2
Jeszcze nigdy tak źle. Były zapaści ale nie aż tak dotkliwe. Do końca miesiąca znacznie więcej niż mniej a już nie ma na gin, papierosy, nie ma na jedzenie ani sex. Niby 2 średnie, a po 2 dniach od dostania nie ma nic. Leżąc tak w wannie pośród polnych ziół, czerwonego wina ze średniowieczem w tle myślę ile jeszcze wytrzymam, jak długo nie rżnę wszystkiego i w hój? A potem płacz do poduszki i siła samotności stanowiąca wyższą odrębność i samozadowolenie z konieczności wybujałego indywidualizmu. Wszystko nie tak. Nie tak i nie tak. Nawet lubrykant zamiast w tyłek idzie na brzuch i się uśmiechają i się ślinią a ja się wkurwiam, że to nie tak. A czas płynie w zastraszającym tempie i rozśmiesza mnie do łez, że zamiast trwać i ciągnąć z każdej chwili ile się da ja proszę Boga aby dodał mi 10 lat i zakończył cierpienia. I pije ciągle wodę niskozmineralizowaną i już nią rzygam i sikam ciągle ale piję ją jakby miała zaradzić wszystkim nieszczęściom tego świata i słucham nudnych zwierzeń jak to on spotkał się z żona swego faceta i pili razem whisky i że to takie stresowe i mam przytulić i najlepiej opluć bo nie wyglądam na takiego co lubi być posuwanym a raczej bije i se nie pozwala a ja piję tę wodę i świat zrazu wydał się jakby pełniejszy i nawet kurewskie słońce jakby chmury przysłoniły.
Dodaj komentarz