Bez tytułu
Komentarze: 7
Nie pisałem bo albo było tak źle, że nie widziałem następnej minuty albo ogarniało mnie takie otępienie, że ta minuta była mniej istotna niż wczorajsza sperma na udzie. Całkiem nieźle jak gin w lodówce i grzejnik ociepla całe wnętrze, znacznie gorzej gdy dokonam koło 10 wszystkie przelewy i psuję tym humor i już chcę umierać, nie istnieć, zasnąć i bron boże nie do raju, lepiej do baru. Powoli zaczynam, raczej próbuję zrozumieć stan istnienia jako niemożność kierowania nim, raczej poddawaniu się i byciu rozrywanym w ohydny sposób przez los. Coraz bardziej się szmacę za parę kromek chleba, nie biorę nic we własne ręce bo strach, bo gorsząca wizja własnego upadku. Zatem trwam z dnia na dzień jak ta kurwa, już zużyta jeszcze pełna marzeń.
Dodaj komentarz