Bez tytułu
Komentarze: 1
A jeszcze nie pisałem jak to byłem z A. na ślubie i weselu. Nowa moda nakazuje przysięgać sobie wierność w małych wiejskich, romantycznych kościółkach w zapadłych wiochach i bawić się w okolicznych dworkach, które dawno utraciły swą świetność. Miał być high life warszawski a były ryż i kurczak. Oczywiście nienaganny, klasyczny garnitur, krawat niezbyt krzykliwy aby nikt nie mógł nic zarzucić, a A. wyglądał jak hrabia który wrócił do kraju po majątek, odebrany przez komunę. Wyglądaliśmy jednoznacznie, chcąc zrobić A. frajdę, miałem buzię w ciup i udawałem elitarną dziwkę. Z dobrych momentów przede wszystkim gdy A. mnie karmił podcierając serwetką i cała sala udawała że patrzy w przeciwnym kierunku jak i moja odmowa jakieś panience w propozycjach tete a tete. Oczywiście, zachowywaliśmy się z oczywistym dystansem do świata ale również elegancką świadomością miejsca i chwili.
A ostatnio niezamierzony trójkąt który trochę namieszał i nadal miesza i dobrze, że spora odległość bo nazbyt często sperma lądowała by w nieprawowitych ustach.
Dodaj komentarz