maj 19 2003

M., wino i ja


Komentarze: 2

Wczoraj z racji, że dość późno przyjechałem do domu i braku jakiegokolwiek kontaktu z którymś z kochanków (śmieszna historia z komórką), zadzwoniłem do M. Z dużą trudnością przychodzi mi nazwanie jednoznacznie i pewnie uczuć jakimi darzę M. Zbyt rzadko się widujemy, nieczęsto wspólnie pijemy, tęsknimy za wzajemną ironią i pełnym uśmiechu dogryzaniem sobie. Lubimy siebie.

Poznaliśmy się spory kawał czasu temu podczas nocnego czatowego dyskursu. Była to najlepsza w moim życiu rozmowa jaką przeprowadziłem za pomocą klawiatury siedząc wygodnie w fotelu i popijając drinka w fizycznej samotności. Zostaliśmy kochankami. Spróbowaliśmy być z sobą, tak bez zbytecznych słów, raczej bacznie przyglądając się zaistniałej sytuacji, bez pośpiechu i jakiegokolwiek szaleństwa chwili. Nic z nas nie wyszło poza kilkoma plotkami, przyjaźnią i pewnością naszego istnienia. Jesteśmy całkiem różni. M. Optymista, niezależny inteligent nie dający się ponieść szałowi wspólnych wypadów po 16 parę butów, jednoimprezową koszulkę czy jakąś pierdółę, która po chwilowej fascynacji już na zawsze ląduje na dnie szuflady.

Lubimy swoją obecność, te wspólne czerwone wino, papierosy, przedostatną płytę Sigur Ros,  mój uśmiech na jego niepoprawny optymizm i jego duże oczy, tym większe im bardziej niemoralne moje życie. Szkoda, że nie mamy siebie częściej.

kxerxes : :
19 maja 2003, 17:35
teraz doeceniam ludzi ktorzy kochaja..i walcza o milosc ja juz nie walcze i dlugo nie bede walczyc....pozdrawiam
nienasycona
19 maja 2003, 16:53
Ale jest ten ktos i juz masz powody aby byc szczesliwym i czuc sie wyjatkowo

Dodaj komentarz