Piątkowe subtelności
Komentarze: 1
Piątek. Wytęskniony wieczór. Niespodziewany problem przed lustrem, ale ostateczny efekt mnie zadowolił. Najgorzej jak wcześniej, bez konsultacji z własnym odbiciem, wymyślam strój na wieczór. Po tych wszystkich przepychankach z kolorami, kształtami i tkaninami spóźniłem się do A. Zaowalowani roślinnością która chroniła nas przed szczękiem frywolnej piątkowej nocy siedzieliśmy na tarasie popijając kawę i sącząc zimny gin z tonikiem, rozmawialiśmy o świadomej samotności i samorealizacji własnych potrzeb i pragnień.
Czy jest ktoś A. potrzebny? Realizuje się w pracy, ma piękne mieszkanie, wygodny samochód, umie gotować, dbać o kwiaty, wydawać i zarabiać pieniądze... Tak oszukiwaliśmy się utwierdzając słuszność naszych wyborów.
Grubo po północy nieśpiesznym spacerkiem omotani lasem w głowach podążaliśmy do pobliskiej knajpy. Pomimo śladowej ilości ludzi była to jedna z lepszych imprez tego roku. Świetna, klubowa muzyka jaką tylko sobie życzyliśmy, tańce i gin. Tego ostatniego zbyt dużo. I już nie sam wracałem do domu, bo chciał mi towarzyszyć jakiś 19latek z dużym fiutem przymocowanym do opalonego szczupłego ciała.
Nie pamiętam.
Sen przyszedł szybko.
Dodaj komentarz