Najnowsze wpisy, strona 7


sty 05 2005 Bez tytułu
Komentarze: 2

Kolejne dni z ich całym ładunkiem zepsucia i tęsknoty. Już nie marzę, raczej gubię granicę między dniem a nocą. Schizofrenia w mojej rodzinie nie była nadto popularna, raczej depresja, próby samobójcze i alkoholizm. Tak, tak! Ten ostatni uśmiercił w filmowy sposób paru najbliższych. Zatem staczam się do rana pod bar, waląc szklanką w blat żądając wódki i krzyczę, spluwam, wyzywam od dziwek i kurw, ślimaczę biodrem i chcę z tym łysym... A biedny Przepiór prowadzi, obmywa, karmi, uspakaja, tłumaczy i budzę się rano nie pamiętając zupełnie nic myśląc naiwnie że wieczór w filharmonii się skończył. Albo jak budzę się rano z tępym bólem głowy i szukając czegokolwiek co ugasi spragnioną duszę znajduję krew na podłodze i ścianach zmieszaną ze spermą. I bladym okiem odszukuję w przytępionej pamięci kilka obrazów jak to on wijąc się na moim fiucie tryskał anielską krwią rozkoszy póki twarz nie zaczęła przypominać kawałka wołowiny spod moich paznokci. I szukam ciała pod łóżkiem i w szafie i tak bardzo pragnę przestać istnieć i rzygam na korytarzu  bo już nie zdążę...

Zatem pewnie nie warto. Coś może jeszcze warto ale mi się nie chce.

 

kxerxes : :
gru 03 2004 Bez tytułu
Komentarze: 3

A w święta ma być choinka, barszcz na zakwasie, spacery po śniegu i zapach miłości z odświeżacza wtykanego do gniazdka. Zaprosiłem najbliższą rodzinę do siebie na święta wierząc cały czas, że biorąc sprawy w swoje ręce nie spiję się aby uzyskać w umyśle czarną dziurę jak co roku. A dni płyną i mniej nachalnie myślę o śmierci i już mnie nie podnieca to,  bo jaki to głupi obrazek: stary pijany pedał  szuka ukojenia w trutce łikendowej.

A mój romans gg rozkwita. Liżemy sobie tyłki i już go prawie obsikuje, już niedługo będzie skomlał o następną kroplę i będzie to podniecenie takie samo jak w chwili kupowania nowych butów, wszystko po to aby potem rzucać się na siebie z nożem i wzywać policję.

Ciągle się szamoce miedzy wolnością samotności a obiadkami i robieniem kupy we dwoje. I przeraża mnie myśl, że ten czas może być stracony.

 

kxerxes : :
lis 30 2004 Bez tytułu
Komentarze: 1

Przepiór śpi na składanym łóżku a ja sam w sypialni. Niby się zasłania chorobą ale wiem ze to stetryczenie związku, mimo, że zawożę go do pracy i kupuję kolorowe pigułki. W nocy atakują mnie wilki albo nawiedzona dziewuszka z nożyczkami w dłoni i budzę się z krzykiem a on śpi w zatyczkach w uszach. Na imprezę on swoją a ja swoją i aby się nie spotkać po drodze bo wtedy trzeba się tulić i wymieniać szczerości. Albo jak siedzę przed tv i bawię się fiutem i proszę aby pomógł i mówi pełnym miłości i zrozumienia głosem, że ręka boli a potem robi awantury, że upiłem się bez niego i pozwalałem tarmosić sutki obcym chłopom.

A czas płynie tak beznadziejnie nudnie i żałośnie swoją bezgrzesznością i nie pomaga go zabić kolejna butelka ginu ani obiecujący sex w internecie.

 

kxerxes : :
lis 24 2004 Bez tytułu
Komentarze: 1

A jeszcze nie pisałem jak to byłem z A. na ślubie i weselu. Nowa moda nakazuje przysięgać sobie wierność w małych wiejskich, romantycznych kościółkach w zapadłych wiochach i bawić się w okolicznych dworkach, które dawno utraciły swą świetność. Miał być high life warszawski a były ryż i kurczak. Oczywiście nienaganny, klasyczny garnitur, krawat niezbyt krzykliwy aby nikt nie mógł nic zarzucić, a A. wyglądał jak hrabia który wrócił do kraju po majątek, odebrany przez komunę. Wyglądaliśmy jednoznacznie, chcąc zrobić A. frajdę, miałem buzię w ciup i udawałem elitarną dziwkę. Z dobrych momentów przede wszystkim gdy A. mnie karmił podcierając serwetką i cała sala udawała że patrzy w przeciwnym kierunku jak i moja odmowa jakieś panience w propozycjach tete a tete. Oczywiście, zachowywaliśmy się z oczywistym dystansem do świata ale również elegancką świadomością miejsca i chwili.

A ostatnio niezamierzony trójkąt który trochę namieszał i nadal miesza i dobrze, że spora odległość bo nazbyt często sperma lądowała by w nieprawowitych ustach.

 

kxerxes : :
lis 09 2004 Bez tytułu
Komentarze: 7

Nie pisałem bo albo było tak źle, że nie widziałem następnej minuty albo ogarniało mnie takie otępienie, że ta minuta była mniej istotna niż wczorajsza sperma na udzie. Całkiem nieźle jak gin w lodówce i grzejnik ociepla całe wnętrze, znacznie gorzej gdy dokonam koło 10 wszystkie przelewy i psuję tym humor i już chcę umierać, nie istnieć, zasnąć i bron boże nie do raju, lepiej do baru. Powoli zaczynam, raczej próbuję zrozumieć stan istnienia jako niemożność kierowania nim, raczej poddawaniu się i byciu rozrywanym w ohydny sposób przez los. Coraz bardziej się szmacę za parę kromek chleba, nie biorę nic we własne ręce bo strach, bo gorsząca wizja własnego upadku. Zatem trwam z dnia na dzień jak ta kurwa, już zużyta jeszcze pełna marzeń.

 

 

kxerxes : :