Archiwum listopad 2004


lis 30 2004 Bez tytułu
Komentarze: 1

Przepiór śpi na składanym łóżku a ja sam w sypialni. Niby się zasłania chorobą ale wiem ze to stetryczenie związku, mimo, że zawożę go do pracy i kupuję kolorowe pigułki. W nocy atakują mnie wilki albo nawiedzona dziewuszka z nożyczkami w dłoni i budzę się z krzykiem a on śpi w zatyczkach w uszach. Na imprezę on swoją a ja swoją i aby się nie spotkać po drodze bo wtedy trzeba się tulić i wymieniać szczerości. Albo jak siedzę przed tv i bawię się fiutem i proszę aby pomógł i mówi pełnym miłości i zrozumienia głosem, że ręka boli a potem robi awantury, że upiłem się bez niego i pozwalałem tarmosić sutki obcym chłopom.

A czas płynie tak beznadziejnie nudnie i żałośnie swoją bezgrzesznością i nie pomaga go zabić kolejna butelka ginu ani obiecujący sex w internecie.

 

kxerxes : :
lis 24 2004 Bez tytułu
Komentarze: 1

A jeszcze nie pisałem jak to byłem z A. na ślubie i weselu. Nowa moda nakazuje przysięgać sobie wierność w małych wiejskich, romantycznych kościółkach w zapadłych wiochach i bawić się w okolicznych dworkach, które dawno utraciły swą świetność. Miał być high life warszawski a były ryż i kurczak. Oczywiście nienaganny, klasyczny garnitur, krawat niezbyt krzykliwy aby nikt nie mógł nic zarzucić, a A. wyglądał jak hrabia który wrócił do kraju po majątek, odebrany przez komunę. Wyglądaliśmy jednoznacznie, chcąc zrobić A. frajdę, miałem buzię w ciup i udawałem elitarną dziwkę. Z dobrych momentów przede wszystkim gdy A. mnie karmił podcierając serwetką i cała sala udawała że patrzy w przeciwnym kierunku jak i moja odmowa jakieś panience w propozycjach tete a tete. Oczywiście, zachowywaliśmy się z oczywistym dystansem do świata ale również elegancką świadomością miejsca i chwili.

A ostatnio niezamierzony trójkąt który trochę namieszał i nadal miesza i dobrze, że spora odległość bo nazbyt często sperma lądowała by w nieprawowitych ustach.

 

kxerxes : :
lis 09 2004 Bez tytułu
Komentarze: 7

Nie pisałem bo albo było tak źle, że nie widziałem następnej minuty albo ogarniało mnie takie otępienie, że ta minuta była mniej istotna niż wczorajsza sperma na udzie. Całkiem nieźle jak gin w lodówce i grzejnik ociepla całe wnętrze, znacznie gorzej gdy dokonam koło 10 wszystkie przelewy i psuję tym humor i już chcę umierać, nie istnieć, zasnąć i bron boże nie do raju, lepiej do baru. Powoli zaczynam, raczej próbuję zrozumieć stan istnienia jako niemożność kierowania nim, raczej poddawaniu się i byciu rozrywanym w ohydny sposób przez los. Coraz bardziej się szmacę za parę kromek chleba, nie biorę nic we własne ręce bo strach, bo gorsząca wizja własnego upadku. Zatem trwam z dnia na dzień jak ta kurwa, już zużyta jeszcze pełna marzeń.

 

 

kxerxes : :