Komentarze: 3
A w święta ma być choinka, barszcz na zakwasie, spacery po śniegu i zapach miłości z odświeżacza wtykanego do gniazdka. Zaprosiłem najbliższą rodzinę do siebie na święta wierząc cały czas, że biorąc sprawy w swoje ręce nie spiję się aby uzyskać w umyśle czarną dziurę jak co roku. A dni płyną i mniej nachalnie myślę o śmierci i już mnie nie podnieca to, bo jaki to głupi obrazek: stary pijany pedał szuka ukojenia w trutce łikendowej.
A mój romans gg rozkwita. Liżemy sobie tyłki i już go prawie obsikuje, już niedługo będzie skomlał o następną kroplę i będzie to podniecenie takie samo jak w chwili kupowania nowych butów, wszystko po to aby potem rzucać się na siebie z nożem i wzywać policję.
Ciągle się szamoce miedzy wolnością samotności a obiadkami i robieniem kupy we dwoje. I przeraża mnie myśl, że ten czas może być stracony.