Archiwum styczeń 2005


sty 27 2005 Bez tytułu
Komentarze: 1

Przepiór już za chwilę wsiada w samolot aby wylądować w Bangkoku i szukać zaginionych cywilizacji i pięknych mężczyzn z dużymi członkami. Będzie wędrował po wsiach tajlandzkich, wietnamski, laotyńskich, wszędzie bratał się jak nakazuje honor polskości z całą zawziętością nienawiści. Jako, że moje dochody nie pozwalają mi żyć godnie, pozostanę sam z niezapłaconymi rachunkami, pustą lodówką, stertą brudów do prania, nieuporządkowaną osobowością, prawdą nieodnalezioną, butelką wódki pod pachą i depresją całodniową. A Przepiór? Jak już jest przy mnie, tak bardzo pragnę rozszarpać całą przeszłość, wyrzucić go wraz z zawartością wspomnień przez okno, a potem łkam do słuchawki i chcę tulituli i ma natychmiast i teraz! Coraz częściej modlę się co wieczór aby zasnąć tak na dłużej niż jedną noc albo obudzić się rano w tym 2 życiu, w którym nawet filiżanki nabrały wymarzonego kształtu, ale nic to i już nie znajduję żadnej rzeczy dla której choć przez chwile warto i już siłą przyzwyczajenia ciągnę dalej i przybliżam się do średniej polskiej zbudowanej  na fundamentach niezapłaconych kredytów.

Oczywiście, obiecują, że się zaopiekują, że nie pozwolą brudzić rączek i nóżek, że utulą i będą dmuchać. A ja wiem, że skończy się na hóju w dupie.

 

kxerxes : :
sty 11 2005 Bez tytułu
Komentarze: 3

Dopiero co odebrałem auto z warsztatu płacąc za nie 1/3 pensji, a już wczoraj pogubiłem na drodze jakieś rury i walce z podwozia. Mechan był po 3 papierosach i zażyczył sobie kolejne 1/3 pensji. Zaznaczając, że 1/3 pensji idzie na kredyty zastanawiam się jak daję sobie radę z chlebem i ginem.

Coraz częściej myślę o prostym życiu w którym wszystko jest na swoim  miejscu bez myśli strachu i niewidocznego jutra: wnętrze w krakowskim Copernicusie  z żółtymi różami w sypialni i czerwonymi w salonie. Butelka ginu bezpiecznie chłodzi się w lodówce a kostki lodu pobrzdęgują w pojemniku. Miasto kusi swą przykrywką nocy a otwarta głowa nie pozwoli się zagłuszyć. Cisza i spokój.

Pragnienia w przeciwieństwie do wyuzdań nie spełniają się.

 

kxerxes : :
sty 05 2005 Bez tytułu
Komentarze: 2

Kolejne dni z ich całym ładunkiem zepsucia i tęsknoty. Już nie marzę, raczej gubię granicę między dniem a nocą. Schizofrenia w mojej rodzinie nie była nadto popularna, raczej depresja, próby samobójcze i alkoholizm. Tak, tak! Ten ostatni uśmiercił w filmowy sposób paru najbliższych. Zatem staczam się do rana pod bar, waląc szklanką w blat żądając wódki i krzyczę, spluwam, wyzywam od dziwek i kurw, ślimaczę biodrem i chcę z tym łysym... A biedny Przepiór prowadzi, obmywa, karmi, uspakaja, tłumaczy i budzę się rano nie pamiętając zupełnie nic myśląc naiwnie że wieczór w filharmonii się skończył. Albo jak budzę się rano z tępym bólem głowy i szukając czegokolwiek co ugasi spragnioną duszę znajduję krew na podłodze i ścianach zmieszaną ze spermą. I bladym okiem odszukuję w przytępionej pamięci kilka obrazów jak to on wijąc się na moim fiucie tryskał anielską krwią rozkoszy póki twarz nie zaczęła przypominać kawałka wołowiny spod moich paznokci. I szukam ciała pod łóżkiem i w szafie i tak bardzo pragnę przestać istnieć i rzygam na korytarzu  bo już nie zdążę...

Zatem pewnie nie warto. Coś może jeszcze warto ale mi się nie chce.

 

kxerxes : :