Archiwum luty 2004


lut 24 2004 Bez tytułu
Komentarze: 0

Mały przekręt słowny, no przyznajmy uczciwie, że to niewielkie kłamstewko, podyktowane lekkim znużeniem i chęcią odpoczynku, pozwoliło mi zostać samemu w piątkowy wieczór. Przepiór początkowo niechętnie ale w końcu dał się przekonać na wcześniejsze odwiedziny w rodzinnej wsi. Niczym niezmącony spokój wieczoru z drinkiem w ręku, w szlafroku i ulubioną muzą płynął leniwie podtrzymywany skuteczniej przez topniejący lód w szklance. Zadzwonił A. Tak to ten od szalonych wypadów, utęsknionych łikendów, powiernik najskrytszych tajemnic. Oczywiście, że się zgodziłem, słysząc w jego głosie nieśmiałość i zażenowanie. Wcisnąłem się w obcisłe dżinsy i w te buty co je kupiłem będąc w Krakowie po czterech grzanych wina nie widząc dobrze ani towaru a tym bardziej ich ceny, a na ramiona balsam z połyskiem kosmosu. Biegiem po butelkę ginu (niemal się zakręciła łezka w oku, na wspomnienie starych czasów) aby zdążyć na 23 do brązowostalowej rezydencji. Stanąłem w drzwiach w rozwianych włosach skropionych ostatnim krzykiem mody. Był już trochę wstawiony. Rozmawialiśmy o pracy, moim szefie, jego planach warszawskich. Widzę jego przerażenie w oczach na wieść za ile żyję po opłaceniu raty kredytu i unikanie tematu Przepióra. Pije olbrzymie ilości ginu stając się nazbyt szybko zbyt swobodny w słowie i miękki w ruchach. Cały czas czuć lekki chłód miedzy nami, jakby nasza przyjaźń nigdy nie istniała. Wreszcie czas na knajpę. Dawno nie byłem, wiec czuję lekkie podniecenie smagany widokiem ludzi. I się zaczęło: przytulanie, łzy w oczach, jego uzależnienie, zapewnienia o czystym, platonicznym kochaniu, najcudowniejszych chwilach ze mną. Uciekłem do najbliższej budy z żarciem i o czwartej nad ranem upierdoliłem sobie kurtkę keczupem.

 

kxerxes : :
lut 23 2004 Bez tytułu
Komentarze: 0

Przepiór dostał wczesnowiosennej depresji. Nie może spać, nie chce jeść ani się pieprzyć. Atakowany przez myśli o własnej głupocie, nieprzydatności, bezsensie swego istnienia chce się wyrwać z rutyny codzienności. W piątek jedziemy do Wrocławia. Mają być zoo, muzea przyrodnicze, spotkania z robactwem dla niego i galerie, kościoły, sklepy i knajpy dla mnie. Wariant maksymalnie oszczędnościowy. Mało snu, dużo chodzenia, samoograniczanie się w knajpach, podróżowanie tramwajami, jedzenie z puszki, tani hotel i tylko 2 pary butów. Na prawdę go kocham!

 

kxerxes : :
lut 19 2004 Bez tytułu
Komentarze: 13

   Przez moje dwudziestosześcioletnie życie przewinęły się dwa poważne związki aby dojrzeć do trzeciego, oczywiście tego który trwa i będzie już ostatnim.

Pierwsza miłość na drugim roku studiów pojawiła się w słoneczne kwietniowe popołudnie. Najpierw uśmiech, potem pociągnięcie jej za włosy na wieczornym wykładzie. Wpadłem z kumplami do niej wódkę i już zostałem na dwa lata. Był to najbardziej zwariowany, dziki odrealniony związek jaki tylko można sobie wyobrazić. Wielkie namiętności, olbrzymia dawka seksu w najróżniejszych miejscach: od męskiego kibla do ulicznego korka w godzinie szczytu. Była bardzo kobieca, wysoka, pewna siebie, wyostrzając swoje atuty smukłymi szpilkami, obcisłymi ciuchami i ostrością spojrzenia. Wszędzie gdzie tylko się pojawialiśmy siłą zwracaliśmy na siebie uwagę swoją wymodelowaną ekscentrycznością i nieskrywaną namiętnością. I się zaczęło: chorobliwa zazdrość, nieuzasadniona zaborczość, dominacja, szantaż na każdym kroku wspólnego pożycia. W niedługim czasie, mieszkania które wynajmowaliśmy stawały się spalone z powodu awantur na miarę apokaliptycznych wizji końca świata, ciskaniem w siebie co wpadło w ręce aż wreszcie głośnymi odgłosami miłości. I tak w kółko. Pierwsze rozstania i powroty. Aż wreszcie, po rozmowie ze swoją matką postanowiła mnie kupić: szybki ślub, dla nas duże mieszkanie i dla mnie samochód. Widzieliśmy się jeszcze raz, rok po rozstaniu i spróbowaliśmy jeszcze raz siebie. Po wszystkim zamówiła mi taksówkę podsumowując nas, że byłem po prostu za dobry a ona zbyt głupia. Podobne mieszka teraz z jakimś facetem i córką  w innym mieście.

   Podbiegł do mnie gdy wychodziłem z knajpy aby wręczyć mi numer telefonu. Dostał kosza. Miesiąc później byliśmy razem a w dwa zamieszkaliśmy już w moim pierwszym mieszkaniu. Przez pierwsze pół roku szalałem na jego punkcie. Byliśmy nierozłączni. Nie zauważałem jego wielkich szałów zazdrości, wszechogarniającej zaborczości nie pozwalającej na jakiekolwiek moje posunięcia bez jego udziału. Przeżyliśmy cudowne chwile z obietnicami i przyrzeczeniami na przyszłość. Pojawiła się agresja, wykorzystywanie, oszustwa. Znajomy doniósł mi o jego prowadzeniu się. Gdy otrzymałem drugi komplet kluczy odetchnąłem z ulgą w pustym, moim mieszkaniu przyrzekając wierność i oddanie tylko sobie.

   I teraz Przepiór ze swoją piękną buźka, ciałem kourosa i doktorancką pracą. Zaczynam czuć to znajome uczucie osaczenia. Zgodziłem się na wszystkie ograniczenia, bo w końcu to dla mojego dobra. Delikatnie przezierają myśli oszukańcze i wykorzystujące. Czasami jakbym czuł, że ja to nie ja.

Psychoterapeutka skwitowała, że nie mogę inaczej. Tylko silne, dominujące osobowości. Inaczej to mnie nie kręci. Ale tylko przez chwile. W przeciwnym wypadku się pozabijamy.

 

kxerxes : :
lut 10 2004 Bez tytułu
Komentarze: 0

A wczoraj przypomniałem sobie jak to fajno jest siedzieć w szlafroku przed tv, przeglądać modne magazyny, myśleć nad nowym kolorem pościeli, wcierać aromatyczne balsamy w delikatną skórę. Nie gadać, nie przytulać się, nie jeść, nie lizać ani tyłka ani fiuta. Odświeżyć radości płynące z prostoty masturbacji przed lustrem i w łóżku.... Z niecierpliwością czekam na dzisiejszy samotny wieczór.

 

kxerxes : :
lut 09 2004 Bez tytułu
Komentarze: 10

Zostawił mnie samego na 4 noce z dobrymi radami, nakazami, zakazami, kasetami wideo i zbędnymi myślami. Gdy szybko kochaliśmy się w jego małym pokoju podsłuchiwani przez współlokatora zza  papierowej ściany, popłakałem się, a on wycierał łzy z każdym ruchem tyłka ze mną w środku. Znowu się obudziły moje demony. Myślałem, że oszukałem je swoim szczęściem i dadzą mi spokój abym mógł uzbroić się w sobie. Sobotnie prawie, że się skurwienie z całą siłą przypomniało mi o własnej bezsilności.

A w piątek całkowicie niezrozumiałe dla Przepióra bas i baryton w prostocie nienawiści i miłości na specjalnym koncercie. Oczywiście, na 10 minut przed wyjściem widząc jego starą marynarkę i przezabawne spodnie, zrobiłem z niego ludzi z moich butów, spodni, jedwabnego swetra i marynarki. Jest między nami rok różnicy a zdawać by się mogło, że jestem o pokolenie starszy. Oczywiście, zarzuca mi moją starczość w myśli i działaniu, tylko, że trzeba zarobić na te kredyty i marynarki. Odpowiedzialność finansowa nie pozwala na życie z dnia na dzień i poprzestawanie wyłącznie na sobie. Dlaczego nigdy nie potrafiłem się zakochać w niezależnych finansowo facetach? Dlaczego czułem się tak mocno zobowiązany za kolacje w modnych knajpach i drogie prezenty? Dlaczego nie mam lekkości kurwy?

 

kxerxes : :