Komentarze: 0
Zastanawiające, dlaczego zbliżamy się do siebie w ostateczności, gdy strach wyprzedza dumę i nie pozwala stać przy obietnicy samowystarczalności? Bardziej boimy się brać aniżeli dawać. W braniu jest coś poniżającego, uwłaczającego i okrutnie przypominającego nam o własnej słabości. Robię wszystko, aby zachować złudę wolności i samoistnienia, naiwnie żyjąc w przeświadczeniu, że dumnie stawię czoła samozaspokojeniu potrzeby szczęścia i bliskości. A i na miłość się uodparniam!
Wczoraj wpadł M.(poznany 1 maja w knajpie) Z czekoladkami i butelką wina.
Nudny jak flaki z olejem. A przecież przystojny, dobrze ubrany, z ciekawą pracą i pięknym ciałem. I dlaczego nie ma przeszywającego skały spojrzenia, trafnego dowcipu, ciętego języka, niespożytej energii seksualnej, wyuzdanego dotyku...?
No to dalej każdego ranka trzeba przyrzekać sobie siłę w samotności.