Komentarze: 0
Od wtorku wyrwa w pamięci. Czarna dziura przeplatana codziennymi rozmazującymi się w pamięci czynnościami. Wielka kulminacja w sobotę. Pozostała nie dająca się nigdzie osadzić, o nic zawiesić biała pustka i relacja znajomych. Wolę nic nie wiedzieć. Wróciłem w niedzielę. Powolny powrót najpierw ze śmiechem powoli przeradzał się w przerażenie. Trzeba przyznać się przed sobą do paru rzeczy, postanowić zmiany, wprowadzić w szarą codzienność. I pilnować się, nie dać się omamić błyskiem nocy, ułudą wolności, błahą radością. Pytanie, czy owe dziury wyrwane z pamięci to odzew wycieńczonego ciała czy też umęczonej psychiki. Moja psychoterapeutka nie chce mnie widzieć a na dwóch tymczasem mnie nie stać.
Poniedziałek to całkowity powrót do normalności, tylko, że naznaczony zjazdem, strachem i demonami grającymi w domino nad moją głową. Wieczór moich imienin przeleżałem samotnie w łóżku czekając na spóźniony sen. Nie było nikogo choć nie chciałem być sam. Niech tak już pozostanie.