Komentarze: 1
Ostatnio wyzbyłem się dwuznaczności, przeintelektualizowanych dysput, samotnych przemyśleń nad moją rolą w zbawianiu świata przy butelce wina, świadomym kierowaniu swoim ciałem, głowa i karierą. Nic to. Znowu ta pustka której nie da się zapchać nowymi butami, kolejną imprezą, błagalnymi telefonami w nocy aby natychmiast przyjechał, bo demony wychodzą ze ścian. A psychoterapeutka sprytnie się mnie pozbyła, karząc iść na odwyk.
Na te wszystkie bolączki szarego dnia, jutro wraz z A. jedziemy powdychać weekendowego łódzkiego powietrza. To szaleństwo i brak odpowiedzialności z mojej strony, a raczej kieszeni porywać się na takie luksusy. Ale czerwone róże będą czekać w Grand Hotelu, znowu zasiądziemy przy ulubionym stoliku ze szklanką ginu w Irish pubie, a wieczorem... Eh, strach pomyśleć. Sobota. Kawa do łóżka, ciemne okulary, zakupy, buty, szaliki, perfuma na wietrze. Poniedziałek.... szybko, potrzeba dobrego psychoterapeuty!