Komentarze: 1
Ciało wygięte w ekstatycznym szale, potem już tylko lepiej. Wypłynąłem na moment aby spojrzeć na siebie z góry i zapragnąłem powrócić bo idealnej powłoki bo razem stanowiliśmy zamknięcie skończoności, a wszystko to było dobre i podobało się nowej całości. Ekstaza goniła ekstazę a przestrzeń była harmonią, skończoność przyswajalna a doczesność celowa. Oddech prawdziwie głęboki przypominał o świadomości a nowa wspólnota obiecywała lepsze jutro. I już ponad zwierzęcością i z obietnicą wszystkich cudowności poranków zasnąłem na lodowatej posadzce próżności.
Białkowiec się zakochał a i mi wspólne noce i dopasowanie śpiących ciał stały się przyjemnym zwieńczeniem czekania. Ostatni łikend wyborów i szans, a jednak wybiorę najgorszy wariant z możliwych.