Komentarze: 7
Chciałem się zakochać.
Miały być długie spacery i wspólne zakupy w PiP, w niedzielne poranki rzyganie do jednej muszli i całonocne rozmowy o nowym trzecim
A skończyło się jak zawsze: ja cię rucham a ty wąchasz buta.
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
30 | 31 | 01 | 02 | 03 | 04 | 05 |
06 | 07 | 08 | 09 | 10 | 11 | 12 |
13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 |
20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 |
27 | 28 | 01 | 02 | 03 | 04 | 05 |
Chciałem się zakochać.
Miały być długie spacery i wspólne zakupy w PiP, w niedzielne poranki rzyganie do jednej muszli i całonocne rozmowy o nowym trzecim
A skończyło się jak zawsze: ja cię rucham a ty wąchasz buta.
Co noc inny facet.
Co rano budzi mnie ten sam dźwięk z ich komórek.
Tak to już jest jak się spotka dwóch pedałów w sile wieku, co to za nimi już poszukiwania młodzieńczych celów, przezwyciężania fobii i przyzwyczajania się do lustrzanego odbicia. Cudownie jest napić się w rytm stukających szklanek nie musząc adorować się wzajemnie wyłącznie do odkrycia drugiego kutasa. Wystarczają błyszczące oczy, wydatne wargi (ach te boskie usta) i ta myśl przelotna. To była inspirująca noc i tylko zastanawiałem się czy możliwa jest ona wspólna w klimatach sneakers.
Potem mój mnie znalazł i próbowaliśmy się pogodzić. Wróciliśmy razem do domu i wkładałem mu pieść do tyłka a on darł się na całą ulicę o 5 rano, mimo to myślałem o kimś zupełnie innym.
Efectin zdecydowanie zmniejszył swoje działanie. Słońce znowu zaczęło oślepiać i na nowo odkryłem uroki ciemności. W nagrodę przegranej z depresją zafundowałem sobie eksluzywny łikend we Wrocławiu. Miał być eksluzywny ale się nie udał, bo apartament w czterogwiadkowym Art Hotelu okazał się pokoikiem z koszmaru studenta a jedzenie w tutejszej restauracji, co prawda ze ślicznymi kelnerami, nie zaskoczyło żadnym uniesieniem. Mimo wszystko się uśmiechałem pijąc martini w ciemnych okularach i dżinsach założonych na piżamę w hotelowym patio. Znacznie lepiej wychodziły mi wrocławskie noce. Ale pisać tutaj o wyruchanych kolejnych tyłkach już mi się nie chce. Tak samo jak mi się nie chce wstawać do pracy, odchudzać się, poświęcać czas przed lustrem aby nie straszyć sąsiadów...
Czuję że powoli znikam, czas umierać.
I wszystko by się toczyło szarzyzną codzienności gdybym nie dostał anginy i dostał nakaz leżenia i odpoczynku od pracy. A że dużo brałem leków i piłem drinków aby złagodzić skutki choroby czas upływał szybko i przyjemnie. I wreszcie nie bacząc na gorączkę i garści łykanych specyfików wybrałem się na potańcówkę, gdzie to moje niewinne błękitne oczy wypatrzyły Jego. Obudził mnie rano, zaćpanego i jeszcze pijanego. Białe wino ukoiło głowę a jego silne ramiona uspokoiło zaćpane serce. Kochaliśmy się nieśpieszne z dużą mocą popersa, spluwając namiętnie sobie w twarz. I w chwili wyrzutu tego co najlepsze ma mężczyzna wiedziałem już, że nie opuści zbyt szybko moich myśli. Po południu przyjechał po mnie swoim złotym autem z zaproszeniem na kolację a ja gładziłem Jego udo. Ma dom w eleganckiej podmiejskiej dzielnicy wraz ze swoim partnerem i nigdy w życiu nie uczynię nic aby coś mu spierdolić. Ale nie mogę przestać myśleć o jego ustach.
Pracuje do późna i budzi mnie na kilka chwil gdy po pracy wślizguje się do mego ciała. Ja niczym dobra gospodyni wycieram kurze, zmieniam pościel, piorę, prasuje a On, w tych nielicznych dniach które spędzamy razem, zakazuje mi marnować czas na głupoty i obiecuje opłacać pomoc domową. We wspólne wolne wieczory pijemy drogie alkohole, omawiamy wyjazd do Paryża i plany na najbliższy łikend. Jestem bardzo erotyczny dla świata i on odwzajemnia się tym samym. Wracam nad ranem do domu z wepchniętymi kartkami z telefonami adoratorów w tylnich kieszeniach spodni i wiem, że cały jestem jego, zazdrosny o każde spojrzenie w innym kierunku niż moje ja. Piszemy do siebie niezliczone ilości znaków miłosnych i obietnic nocnej spermy. Jego dłoń ląduje na moim fiucie i już cały drżę na myśl, że kiedyś skończy się ten sen. Zostawił warszafkę dla mnie a ja odwzajemniam się mocnym pchnięciem.