Najnowsze wpisy, strona 18


gru 17 2003 Bez tytułu
Komentarze: 6

Ostatnio jak w przykładnej kochającej się rodzinie. Jest stroik na telewizorze, wspólne obiady po powrocie z pracy, wspólne zakupy, wspólne decyzje dotyczące codzienności, kompromisy, pocałunki podczas nocnych seansów filmowych, rozmazywanie spermy po ścianach, sceny zazdrości i pochlebstwa. Jest wspólne pranie i walenie konia. Są śniadania i wcieranie kremów przeciwko rozstępom w tyłek. Jak długo? Nie wyobrażam sobie dwóch 80latkow podcierających sobie nawzajem tyłek i wyprowadzających się na spacer. Brak we mnie dostatecznej tolerancji, zrozumienia i pogodzenia. Uwidaczniają się braki w wychowaniu i czarne plamy dzieciństwa w jakże kochającej się rodzinie.

A kobieta? Jest zdecydowanie bardziej opiekuńcza, bardziej otwarta w seksie, bardziej łechce męskie ego, wcale nie kosztuje drożej aniżeli facet a więcej pożytku z niej. Można w niej wzbudzić poczucie winy za grzechy tego świata, przelać na nią całą swą gorycz, szukać zapewnień o wyjątkowości nieudacznika, jeszcze lepiej, to zostać bezrobotnym a ją wysłać do roboty. Ale nie mam serca ani takiej natury. Już łatwiej mi przychodzi uzależnić od siebie go, tak aby jadł z ręki, lizał stopy i niósł nade mną parasol przed ciekawskim wzrokiem. Boję się takiej zależności, utraty wolności, samotności nocnej, uzależnienia od dotyku. Potem zdrady, łez, cierpienia, nienawiści.

Czekam na sobotę.

 

kxerxes : :
gru 11 2003 Bez tytułu
Komentarze: 2

Spod białego gzymsu po ścianach sypialni spływa krew i odbija swą żądną młodych ciał naturę w 15 kryształkach lodu będących zwieńczeniem lampy z brązu powyginanej wymyślniej aniżeli to robił kiedyś opalony 18latek. A łóżko przywiozą jutro. 

 

kxerxes : :
gru 10 2003 Bez tytułu
Komentarze: 1

Przepiór gotował wczoraj zupę specjalnie dla mnie. W podkoszulku zasiadłem nad talerzem.

- Kurwa to paprykowa a nie barszcz!

Krew buraków zalała mu twarz.

A w tv pokazali coś o żonach co na mężów z nożem, aby moja matka obejrzała.

 

kxerxes : :
gru 08 2003 Bez tytułu
Komentarze: 0

Od rana czułem już to podniecające poddenerwowanie nie pozwalające na wykonanie jakiejkolwiek pracy. Dzięki Bogu usterka samochódu który dałem do warsztatu w mentalnym przeświadczeniu o bajońskiej sumie za przywrócenie go do normalności, okazała się tanim kaszlnięciem na drodze. Wiedziałem już, że ochoczej wydam to siano w weekend.

A. wpadł na dworzec na chwilę przed odjazdem pociągu z torbą pod pachą bo rączka się odkręciła. Dopiero gin z tonikiem w szkle przezornie zabranym (!) przeze mnie doprowadziła go do równowagi. Trzy godziny przeminęły niezauważone jak zmieniający się pejzaż za oknem gdy wreszcie zaciągnęliśmy się narkotycznie imprezowym łódzkim powietrzem.

Grand Hotel okazał się cudownie melancholijnym miejscem starych czasów z porozumiewawczymi uśmieszkami odzwiernych na nasz widok. Ale ruskiego szampana do pokoju nie dostaliśmy mimo wszelkich starań obsługi. No wreszcie ta Piotrkowska, jak zawsze wyśmienity szpinak i kurki w Irish aby wreszcie dojść do punktu kulminacyjnego. Gin lał się strumieniami, umysł już nie kontrolował bioder na parkiecie. Kilka uśmiechniętych twarzy, wulgarne dotyki, już nie czułem języków na moich ramionach gdy całkiem świadomie uciekłem aby nie zrobić jakiegoś głupstwa.

Sobota nie zaskoczyła brakiem kaca. Ciemne okulary stały się estetycznym obowiązkiem wobec świata i ludzi w galerii łódzkiej. I dopiero się zaczęło. Nowe kremy rubinsztajnki, perfumy rabannego i nowy sweterek na sprytny suwak (nie sądziłem, że wcześniej niż myślę się przyda) specjalnie na ten wieczór. Noc była poprzedzona długimi przygotowaniami. Razem z A. chcieliśmy wyjątkowości i niepowtarzalności w ulotności chwili. Świadomy kicz, jednoznaczne kolory, nienaturalny blask i słodka otoczka miały nam to zapewnić. We włoskiej knajpie w której przyszło nam jeść kolację, zresztą doskonałą, zbytnio rzucaliśmy się w oczy mimo naszych nienagannych manier i wyciszonego spokoju. Wstyd przyznać ale A. w swojej koszuli za cenę dwumiesięcznej pracy dobrej łódzkiej szwaczki i brylantami na palcach, ja w naturalnie przypisanych mi brązach wyglądaliśmy nieco egzotycznie. Gani przywitał nas aż nadto wylewnie a gin smakował równie dobrze co noc wcześniej. Wiem, że ludzie odbierają nas z A. za parę, tak było i tutaj potwierdził to ludzkie gadanie przeuroczy szatniarz. O północy byliśmy już na ulicy Tylniej aby zobaczyć show prosto z wielkopolski i właśnie tam ma początek nowa historia Łodzi. Porwał mnie, nie pozostawiając żadnego wyboru. Jego dotyk poraził niewypowiedzianą obietnicą a oczy utwierdziły w zapomnieniu. Już nieistotny był czas, który poddał się bez walki. Wszystko stało się przejrzyste i jasne, a ludzie stanowili zbyteczne tło. Zatraciliśmy się w sobie nie pozwalając na jakikolwiek egoizm i zbędne słowa. Nie wiem jak głęboko był w moich ustach, na ile mój dotyk go oczarował, czy podrażniłem jego zwoje mózgowe, wiem, że nie rozpłyniemy się w niepamięci nocy.

 

kxerxes : :
gru 08 2003 Bez tytułu
Komentarze: 0

Chcę tam wrócić. Dawno nie czułem tej ulotności chwili gdy pierwszy dotyk w trzeciej minucie poznania jest obietnicą wspólnej nocy.

 

kxerxes : :