Komentarze: 0
Zmieniam swoje życie.
Mniej formy więcej treści.
Spokój zamiast nieustannej gonitwy.
Więcej myśli zamiast słów.
...
Po pracy pojadę kupić nowe buty.
Seledynowe?
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
28 | 29 | 30 | 01 | 02 | 03 | 04 |
05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 | 11 |
12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 |
19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 |
26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 01 |
Zmieniam swoje życie.
Mniej formy więcej treści.
Spokój zamiast nieustannej gonitwy.
Więcej myśli zamiast słów.
...
Po pracy pojadę kupić nowe buty.
Seledynowe?
Zastanawiające, dlaczego zbliżamy się do siebie w ostateczności, gdy strach wyprzedza dumę i nie pozwala stać przy obietnicy samowystarczalności? Bardziej boimy się brać aniżeli dawać. W braniu jest coś poniżającego, uwłaczającego i okrutnie przypominającego nam o własnej słabości. Robię wszystko, aby zachować złudę wolności i samoistnienia, naiwnie żyjąc w przeświadczeniu, że dumnie stawię czoła samozaspokojeniu potrzeby szczęścia i bliskości. A i na miłość się uodparniam!
Wczoraj wpadł M.(poznany 1 maja w knajpie) Z czekoladkami i butelką wina.
Nudny jak flaki z olejem. A przecież przystojny, dobrze ubrany, z ciekawą pracą i pięknym ciałem. I dlaczego nie ma przeszywającego skały spojrzenia, trafnego dowcipu, ciętego języka, niespożytej energii seksualnej, wyuzdanego dotyku...?
No to dalej każdego ranka trzeba przyrzekać sobie siłę w samotności.
Właśnie dzwonił A. Prosił abym przyjechał i przywiózł kilka rzeczy do kliniki. Miał drżący głos. Boję się. Bardzo go kocham.
Na 8 rano umówiłem się z panem ze spółdzielni co by ocenił szanse na wyburzenie ściany w moim mieszkaniu. 7:56 wcieram biały krem w twarz. Dzwonek. Oceniliśmy moje szanse na remont. Po jego wyjściu spoglądam w lustro. Na szyi mam rozlane kropelki białego mazidła.
Wyjątkowo wcześnie wyszedłem wczoraj z pracy i zachęcony nie spaloną jeszcze energią postanowiłem zmierzyć się z kurzem, pająkami i brudem w moim mieszkaniu. Niezrażony dobrym humorem i wizją samotnej nocy obmyślałem szaleńczą wieczorną ipsację przy czerwonym winku i papierosku. Optymistyczną wizję samotnych rozmyślań nad nieuchronnym zmierzchem wewnętrznego spokoju zakłócił telefon.
- Przyjedź.
- Nie, ty wpadnij.
No i trzeba było się spieszyć. Prysznic, nabalsamowanie ciała, przemyślany udający jawną przypadkowość strój, wypad do sklepu po świeczki, sery, oliwki, wino i wódkę... I dopiero co zrobiłem sobie pierwszego drinka - dzwonek do drzwi. Zdążyłem!
G. poznałem na imprezie, pojechaliśmy do niego, tylko po to abym po kilku słowach zasnął. Wtedy wydał mi się o wiele bardziej przystojny, dowcipny i pociągający. Ale podobno nie ma brzydkich mężczyzn, tylko wódki czasem brak.
Wiedziałem, że go podniecam, że nie wie jak zacząć, był nudny i męczący, mówił i kokietował bez tej lekkości i finezji niedopowiedzeń, którą tak lubię. Mimo, jego szorstkości, niezgrabnych pocałunków i banalnych słów wylądowaliśmy w łóżku. Nagrodą był jego ciasny tyłeczek, nieczęsto pewnie eksploatowany w ten sposób. Lubię spoglądać na twarz kochanka gdy grymas bólu ustępuje oczekiwanemu upojeniu i wreszcie przeszywa ją fala rozkoszy. Niestety to był jedyny przyjemny akcent wieczoru, a ja oczekuję jednak czegoś więcej niż wyłącznie seksu. Czasem wystarczy inspirująca rozmowa albo dobra filiżanka herbaty aby zyskać zadowolenie i chęć życia.
Nie spotkamy się już w celu prób wymiany naszych fizycznych tęsknot i pragnień.
Nie lubię gdy facet nie robi mi wstrząsającego loda.