Przepiór już za chwilę wsiada w samolot aby wylądować w Bangkoku i szukać zaginionych cywilizacji i pięknych mężczyzn z dużymi członkami. Będzie wędrował po wsiach tajlandzkich, wietnamski, laotyńskich, wszędzie bratał się jak nakazuje honor polskości z całą zawziętością nienawiści. Jako, że moje dochody nie pozwalają mi żyć godnie, pozostanę sam z niezapłaconymi rachunkami, pustą lodówką, stertą brudów do prania, nieuporządkowaną osobowością, prawdą nieodnalezioną, butelką wódki pod pachą i depresją całodniową. A Przepiór? Jak już jest przy mnie, tak bardzo pragnę rozszarpać całą przeszłość, wyrzucić go wraz z zawartością wspomnień przez okno, a potem łkam do słuchawki i chcę tulituli i ma natychmiast i teraz! Coraz częściej modlę się co wieczór aby zasnąć tak na dłużej niż jedną noc albo obudzić się rano w tym 2 życiu, w którym nawet filiżanki nabrały wymarzonego kształtu, ale nic to i już nie znajduję żadnej rzeczy dla której choć przez chwile warto i już siłą przyzwyczajenia ciągnę dalej i przybliżam się do średniej polskiej zbudowanej na fundamentach niezapłaconych kredytów.
Oczywiście, obiecują, że się zaopiekują, że nie pozwolą brudzić rączek i nóżek, że utulą i będą dmuchać. A ja wiem, że skończy się na hóju w dupie.